Proszę o pomoc, bo chcę pomóc
Wysłane przez:
ester (---.gorzow.mm.pl)
Data: 01 kwi 2013 - 00:19:43
Fajne, to Wasze forum. Czytam je często i dlatego piszę bo wiem, że na pytania jakie się we mnie zrodziły tylko tutaj znajdę odpowiedź. Parę słów o sytuacji ; mam przyjaciela, który choruje na łuszczycę. Nie leczy się w ogóle... myślę że jest źle ; skóra głowy, dłonie, paznokcie i pewnie wiele wiele więcej choć nie widuję go bez ubrania ;-) zauważyłam ostatnio charakterystyczne dla ŁZS zmiany w palcach u rąk ( nie jestem ekspertem ale dr. Google swoje robi). Mamy w naszym ?mieście średniej wielkości? wybitną specjalistkę dermatologa ma świetne efekty. Kiedyś o niej rozmawialiśmy, mówił że chciałby do niej iść, myślę że widział w tej wizycie szansę. Los chciał, że spotkałam się z nią na drodze zawodowej, jest moją klientką i pewnie długo nią będzie. Super babka. Udało mi się ?załatwić? mu wizytę bez wielomiesięcznego czekania. Jego reakcja była cudowna ( choć bałam się jak cholera) w każdym razie idzie... za parę dni dosłownie. Gdzie więc problem ? Problemem jest to co będzie dalej ? leczenie to żmudny proces, maści, leki czasem lepiej czasem gorzej, czas, pieniądze... myślę, że nie ma wsparcia w domu. Z powodów bardzo osobistych nie wnikam w sytuację ale widać po chłopaku, że jest z tym sam. Jesteśmy sobie bliscy ( gdybyśmy spotkali się wcześniej ? a teraz wiadomo; żony, mężowie, dzieci... przyjaźnimy się więc pięknie, bo tyle nam wolno) liczy się z moim zdaniem, ufa mi... chciałam zrobić za niego ten pierwszy krok ; LEKARZ, ale jego entuzjazm mnie powalił. Nie chcę by go stracił... czy pytać o efekty wizyty czy pozwolić by to on mi opowiedział ( a jak nic nie powie? ). Nie wiem czy żona będzie go wspierać, czy w ogóle jej coś powiedział, nie wiem czy wykupi leki... pytać czy nie ? Czy angażować się w tą sprawę dalej ? Wiedząc , że jestem dla człowieka bardzo ważna i chcąc by wiedział że on dla mnie również. Co zrobić by cholera się nie wpieprzać w nie swoje sprawy i jednocześnie nie zostawić go samego w tak ważnym momencie. W momencie kiedy po wielu latach całkowitego braku kontaktu z lekarzem ktoś decyduje się na ten krok z takim zapałem. Jak bym wiedziała że ma wsparcie, to naprawdę nie kręci mnie rola ?zbawcy? ? ale nie ma. Jaka jest moja rola w tym wszystkim? A może moja rola się właśnie skończyła ? Pomóżcie.