ehh... A ja ZNÓW mam tę przyjemność no i zlekceważyłam pana Gilberta...
Około 7 lat temu przechodziłam ŁRG (łupież różowy Gilberta) standardowo: pierwsza plamka, następnie po jakimś czasie wysypka, która zaczęła się powiększać i objęła cały tułów i nogi. Plamki rosły, miały zaczerwienione brzegi i blade srodki. Męczyłam się z nimi ponad 2 miesiące. Po tym doświadczeniu miałam obsesję na punkcie wszystkich zmian skórnych.
Tydzień temu pojawiły mi się różowe krostki na szyi i brzuchu, których swędzenie łagodziłam sudocremem. Dermatolog stwierdził: łupież Gilberta, a ja mówię: niemożliwe, przecież objawy są nietypowe - sama wysypka krostek.
A później do mnie dotarło, że miałam jedną zmianę skórną, którą praktycznie zaleczyłam - pierwszy objaw. Krostki już zaczęły się zmieniać w plamki, swędzą pokrywają brzuch, plecy, wewnętrzną część ud i rąk oraz szyję. I niech ktoś mi powie, że to się przechodzi raz w życiu i zdobywa się odporność... to go wyśmieje
PS
Córka mojej koleżanki przechodziła to już 3 razy... Może lekarze powinni uaktualnić badania... chyba, że to tylko my jesteśmy nieodporne