Coś ode mnie
Wysłane przez:
kwark (---.neoplus.adsl.tpnet.pl)
Data: 16 lis 2006 - 01:00:35
Jedną z najbardziej istotnych spraw w leczeniu naszej choroby jest pozbycie się zmian chorobowych ze skóry owłosionej głowy. Wiadomo, że posiadanie łusek na tej części ciała jest wyjątkowo dokuczliwe, nawet jeśli ludzie uważają, że to ,,tylko" łupież. Przez wiele lat smarowałem głowę wszelakimi maściami - lorindenem, flucinarem, dermovate, diprosalikiem. Wszystko to są związki sterydowe, a więc, jak już prawie dla każdego wiadomo, związkami silnie działającymi, ale krótko, w dodatku nie pozbawionymi działań niepożądanych, powodującymi szybsze nawroty, zaostrzanie choroby itp.
W ostatnich miesiącach jedynym lekiem, który dawał mi swobodę w poruszaniu się między ludźmi był Dermovate w płynie. W sumie bardzo skuteczny, lecz nie podoba mi się to, że praktycznie musiałem go stosować przez cały czas codziennie. Mam jeszcze takie nieodparte wrażenie, że to właśnie przez niego zacząłem łysieć, włosy wypadają mi na potęgę. Postanowiłem skończyć ze stosowaniem tego leku. Na szczęście akurat pojawił się niedawno w aptece nowy lek (dostępny już wcześniej w maści) - SOREL. Jest to pochodna witaminy D3 - substancji regulującej procesy immunologiczne zachodzące w skórze, zmniejszającej stany zapalne, stosowanej już w sumie od wielu lat w leczeniu łuszczycy.
Czasami czytam forum, kiedyś częściej się udzielałem, pisywałem jakieś opinie. Trochę znam się na tematyce medycznej, dlatego czasem wydaje mi się sensowne wtrącić dwa słowa do tej naszej wspólnej walki z tym ,,prezentem" od losu.
Jakiś czas temu ktoś napisał, że witamina D3 to też związek sterydowy, więc jest też szkodliwy, podobnie jak inne sterydy typu dermovate, czy diprosalic, elocom i inne. Musze sprostować tą opinię, która nie jest prawdziwa.
Cała ta afera ze związkami sterydowymi (zwanymi po prostu sterydami) wiąże się z działaniem tylko pewnej grupy związków o takiej właśnie budowie - glikokortykosteroidami - hormonami produkowanymi przez nadnercza. To specyficzna grupa substancji biologicznie czynnych niezwykle istotna w fizjologii organizmów (oczywiście jeśli jest produkowana przez organizm w prawidłowych ilościach). Nadmiar glikokortykoidów powoduje liczne działania niepożądane - nadciśnienie, osteoporozę, zaniki tkanek, cukrzycę, psychozy, otyłość, zakażenia i wiele innych. Stosowane na skórę zwykle nie mają tych działań, chyba że w znacznej ilości przedostają się do krwioobiegu, ale to bywa rzadko (chyba że ktoś zużywa ogromne ilości maści, większość z nas używa jednak tylko niewielkie ilości leku, więc działań wyżej wymienionych oczywiście nie ma). Niechęć do tych leków wynika głównie z tego, że działają silnie i skutecznie, ale tylko na krótko tłumią objawy choroby w warstwie najbardziej zewnętrznej, nie likwidując przyczyny - ta z resztą pozostaje jak dotąd nieznana. U części chorych stosowanie sterydów wiąże się z następczym zwiększeniem wykwitów, pogorszeniem choroby.
I to wystarczy, aby z tych leków zrezygnować w leczeniu. Ja, mimo że nie podzielam tej niechęci (u mnie efekty są całkiem niezłe), też mam zamiar całkowicie wyeliminowac maści strydowe ze swojego leczenia.
Wracając do witaminy D3 - nie jest to glikokortykosteroid !!!
Ma co prawda budowę steroidową (cztery pierścienie węglowe w cząsteczce), ale nie ma właściwości kortykosterydów (wytwarzanych przez nadnercza). To kompletne pomylenie pojęć - tak jak picie w Szczawnicy i szczanie w piwnicy (za przeproszeniem).
Witamina więc nie jest żadną szkodliwą substancją - sama nazwa wskazuje, że jest WITAMINĄ. Jest wręcz niezbędna do prawidłowego rozwoju organizmu. Jej brak u dzieci powoduje krzywicę - każda matka o tym wie. Więc pisanie na forum do ludzi, że witamina D3 jest be, bo tez jest wrednym sterydem to jakaś paranoja. Świadczy o braku elementarnej wiedzy o podziale chemicznym i biologicznym substancji steroidowych, ich rodzajach i funkcji w organizmie ludzkim.
Kupiłem niedawno Sorel w płynie, nie było go na półce, ale zostało to sprowadzone z hurtowni. I chcę wam powiedzieć, że skuteczność jest bardzo dobra, nie mam zmian na skórze głowy. Płyn nie tłuści, nakładanie na głowę jest proste, początkowo dwa razy dziennie, później wystarczy raz dziennie. Nie jestem akwizytorem leku, lecz po prostu go sprawdziłem na sobie i uważam że jest dobry. Nie jest też sterydem - co dla wiekszości z nas ma pierwszorzędowe znaczenie. Nie jest też smołą węglową, która nie ma zbyt skutecznego działania, a ponadto jest podejrzewana o działanie rakotwórcze.
Konkludując więc, moim skromnym zdaniem, aktualnie jest to lek pierwszego rzutu w leczeniu łuszczycy skóry owłosionej głowy. Buteleczka kosztuje 55 złotych, powinna starczyć na miesiąc lub więcej.
To jest tylko moja prywatna opinia, można się z nią zgodzić lub nie. Polecam innym tę metodę leczenia, może się chociaż troszkę komuś humor poprawi. Pozdro