udalo mi sie mam dziechc,prosta sprawa mozna przy okazi kielbaski robic .trwa troche ale co tam jak ktos potrzebuje i ma miejsce na ognisko to zachecam.jak wyprawa w XVIII wiek.opisze ok.:wziolem wiadro srednie ze 5 litruw metalowe,dwie puszki jedna szersza druga wezsza (tak by jedna w druga pasowala)przykrywke od garnka wieksza troszeczke niz obietosc wiadra,z dziurka w srodku siatke i troche gliny( ja urzylem siatki od anteny do telewizora).pobieglem z dzieciakiem do lasu nazbieralem kory z brzozy starej brzozy juz spruchnialej.zbierac nalezy tylko to co biale .Puzniej szybciutko na miejsce palenia ogniska wykopalem dolek wstawilem puszki (dolek rowno z ziemia, puszka troszeczke wyzej niz ziemia coby piasek sie nie sypal do niej)na puszki przykrywka z dziurka ,tak by przez dziurke mogla splywac ciecz do puszki,w wiaderko napchalem kory,nalerzy porwac ja na paski 1.3 cm szerokosci.docisnolem siatka kore w wiaderku odwrucilem polrzylem na przykrywce.i tak mamy zbudowany maly destylacyjny aparacik.warzne jest teraz aby glina dobrze uszczelnic brzeg wiadra tak by nie dostalo sie powietrze,bo to sucha destylacja i tu po oblozeniu glina zapalilem ognisko na wiadrze. tak pare godzin kielbaski dzieci postrzelaly z luku zaru bylo tyle prawie co wiadra ,zostawilem to tak do rana .aaa rano szybciutko polecialem sprawdzic iiii mam dziegc byl w puszce mniejszej i troche jakiejs wody .dzis mi wyszedl hehehhee.jak ktos potrzebuje jakichs szczegulow moge dodac
)