opowiem wam historie jaka mi sie przydarzyła
Pewnego lata pojechałem na biwak z moją dziewczyną. Rozlozylismy kocyk na łące ktora była polozona tak dziwnie w srodku lasu. Bylo bajecznie, mnostwo trawy, mnostwo jedzenia i owocow mielismy, nawet salatkę pekińską. Potem byl nawet seks
Muzyczka grala z malego radyjka. I tak mijalo pare godzin. Po biwaku skoczylem jeszcze tylko w krzaczki za potrzebą i do domu. Spodobala nam sie ta łączka wiec przyjechalismy drugi raz juz w inny dzien. Tym razem bylo sielankowo ale wystraszylismy się bo w krzakach zaczelo cos szelescic. I tak szelescilo parenascie minut. Ja nie chcialem tam zagladac i nie wiem czy ze strachu(?) Zwinelismy manatki i postanowilismy ze pojedziemy na drugi tydzien. Tydzien pozniej bylo juz spokojnie. I juz myslelismy ze cały biwak wypalił az tu nagle w tym samym miejscu znowu cos zaczelo szelescic. Tyle tylko ze tym razem wylazlo z tych krzakow na łąke, to byl jakis niski krępy facet, brunet ktory wyglądał jakby go slonce razilo. Patrzymy a ten koleś idzie do nas. Łamaną polszczyzną pyta:
- Źeń dobr
Czi tło Pał był siesię dni temu w ksiaki?
Ja zdzwiko....
- noooo, to ja
- Aaaa, sioł Pał tam robić w ksiaki?
- no, ja tam.....wypróżniałem się (lekko przestraszony)
- Dobdzie, a mół bi Pał jeszci póź?
- no ale po co?
- Bo ja pociębuj Pana wypróźniałeś
- po co to Panu?
- bo jał robi z tego kulećka czarne do moj sklepu
......i do dziś nie wiem o co chodziło temu gościowi z tymi kuleczkami