Poza tym - jedna rzecz nasuwa się jako oczywista - jest wspólna cecha tych leków, które brał ten pacjent (wujek forumowiczki Miki

) - działanie moczopędne. Nie wiem czy przywiązywać do tego jakąś wagę, ale nie da się tego pominąć. Leki moczopędne nasilają filtrację nerkową, umożliwiają wydalanie toksycznych produktów metabolizmu, dzięki czemu organizm nie musi ich wydalać przez skórę. Chorzy na łuszczyce podejrzewani są podobno o zbyt małe przyjmowanie płynów, mało więc oddają moczu. Większość z Was tego pewnie nie potwierdzi, poza tym są to wnioski zbyt daleko idące i zbyt ogólnikowe, biorąc pod uwagę fakt olbrzymiej złożoności patomechanizmu łuszczycy.
Nie chcę nikogo martwić, bo wiem jak to jest żyć w przekonaniu o beznadziejności losu (sam jestem chory od dziecka), ale bolesną prawdę też czasem trzeba powiedzieć - łuszczyca ma podłoże genetyczne, a jak na razie medycyna nie ma prawie nic do powiedzenia w sprawie leczenia chorób uwarunkowanych w ten sposób. Modyfikacja genu DNA człowieka to dotychczas tylko fantazja naukowców. Znakomita większość zmian w materiale genetycznym organizmów jest letalna.
Mogliby wreszcie przylecieć kosmici i zrobić z tym porządek
Tym czasem pozostają nam metody konwencjonalne - musimy pogodzić się po raz kolejny z naszą tubką maści i kontynuować dietę - to jak na razie dla mnie najskuteczniejsze metody. Pozdro