Na łuszczycę skóry głowy cierpię od paru miesięcy, szukam po forach porad, ale tej porady, którą Wam podam nic nie przebije...
Pół kostki zwykłego smalcu rozpuszczamy i dodajemy do niego pół torebki "Koszyczka nagietka"... Leciutko na malusieńkim ogniu dusimy ok.4 minut (pięknie pachnie) i szybciutko wylewamy na gazę położoną na miseczce. powstały zielonkawy tłuszcz wylewamy do słoiczka, potem trzymamy w lodówce. Smarujemychore miejsca parę razy dziennie...
Sprawdziłam - efekty rewelacyjne. Na ciele miałam 3 plamki, których już nie mam. Gorzej z głową. Mam długie włosy, po wysmarowaniu oliwką głowy oliwką salicylową a potem po umyciu szamponem Polytar Liquid było lepiej, ale nadal skóra mi ściągała jakąś łuską. Wczoraj zrobiłam masc wg przepisu i póżnym popołudniem posmarowałam głowę dosyć mocno. Po półgodzinie ściągałam łuski grzbieniem (pieknie się to wszystko rozczesuje, bo smalec jest tłusty, ale nie tak gęsty jak oliwka salicynowa), były ogromne... Po godzinie smarowałam na nowo , po godzinie znowu. Owinęłam głowę folią i chusteczką i poszłam lulu... Nic nie bolało, nic nie swędziało. Wprawdzi rano (pora barbarzyńska) o godz. 6 umyłam włosy szamponm przeciwłupieżowym, a potem Polytarem, ale wszystko pięknie zeszło. Dzisiaj mija doba, nic mnie nie swędzi, nic mnie nie blokuje. Niegdyś ciemnoczerwone plamy na czole przy linii włosów są bladoróżowe, nie swędzą, nie denerwują mnie, nie skubię ... Wszystkich zainteresowanych proszę o maila
[email protected] - na pewno odpiszę, A tak przy okazji - wątroba jest b. ważna... Nie należy jeść smażonego mięsa, ciężkich potraw, oczyszczać ją jedząc przynajmniej 1/2 grejfruta dziennie. Niestety łuszczyca przy stresie i złym żywieniu objawia się u ludzi obciążonych genetycznie (to też znam), ale teraz mając "swoją maść" niczego się nie boje...