DOBRA KRZYKNĘ SOBIE.
Łykam sobie selen od miesiąca. Zero pogorszenia, ale i zero poprawy (podobno na efekty "kuracji" trzeba czekać ok 3 miesięcy), więc grzecznie połykam.
Piję też serwatkę od lipca (6-ty miesiąc się zaczął) i nic nie zaniknęło, ale i nic nie pojawiło się nowego; mam to szczęście, że mi to nawet wchodzi, więc sobie popijam (2xdziennie po 1/2l; serwatka z ekosklepów).
Z jednej strony strach przestać, bo się ł. nie rozrasta, a z drugiej strony po co pić i łykać, jeśli nie ma poprawy. Tak jest u mnie.
Wydaje mi się, że jedno i drugie działa na początku na chwilkę na zasadzie placebo, a potem .... jest po staremu.
Dobrze, że przynajmniej Elżbieta (założycielka tematu) się odzywa,bo to podtrzymuje na duchu.
To tyle.
Ode mnie dodam: nie smaruję się prawie niczym poza wazelinką, popijam serwatkę, łykam selenik i nie jest ani lepiej, ani gorzej niż przy sterydach, a z pewnością zdrowiej się czuję. A ta k.... kiedyś ustąpi. Tak czuję.